Cześć, Kochani!
Z wielkim bólem i żalem w serduchu, muszę powiedzieć, że pierwsza kuracja nie przyniosła długotrwałych efektów, ale przyniosła efekty, (czymś trzeba się zadowolić) co można zobaczyć we wcześniejszych wpisach, zarąbiste efekty.
Mniejsza... trądzik jest jedynym moim przyjacielem i widać, że dobrze mu ze mną.
Byłam na kontroli dzisiaj i z powodu braku poprawy po lekach zewnętrznych, drugi raz podejmuję się kuracji izotretynoiną. W sumie... nie miałam nic do gadania, dermatolog nie postawiała mnie przed wyborem tylko zabrzmiała jakby postawiła mi jakiś wyrok.
Ja tam jestem zadowolona. Najgorszy początek, będzie lepiej, wiem o tym.
Zaczynam dopiero za dwa tygodnie, muszę jeszcze zużyć resztę tubki maści i podbijamy świat! ;)
Za 7 miesięcy biorę ślub, więc we mnie jest jeszcze więcej determinacji.
Skóra nie jest zła ani jakaś ciężka do oka (tak jak wcześniej)
Liczne przebarwienia, blizny, pojedyńcze krosty, które są świeże i świeże i codziennie się pojawiają.
Ale naprawdę nie jest źle, tylko że tymi maściami to sobie mogę... no.
Nie powinno być nawrotu (tym bardziej po tak krótkim czasie od skonczenia kuracji- rok), jest nawrót, próbujemy jeszcze raz.
Nie ma się co załamywać, bądźcie ze mną, jestem z Wami,
buziaki! ;*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz